Kandydat na prezydenta popierany przez Prawo i Sprawiedliwość powiedział na antenie Polsat News, że obecnie "nie widzi Ukrainy" ani w Unii Europejskiej, ani w NATO. Wyjaśnił, że państwo, które nie jest w stanie rozliczyć się ze zbrodni, nie może być częścią sojuszy. Nawrocki, odnosząc się do porozumienia w sprawie ekshumacji na Wołyniu, które z szefem ukraińskiego MSZ Andrijem Sybihą zawarł minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, oświadczył, że jest to "niepotrzebny wyskok szefa polskiej dyplomacji", a cała sprawa została "wprowadzona do wewnętrznej kampanii" wtedy, gdy Sikorski walczył z Rafałem Trzaskowskim o nominację Koalicji Obywatelskiej do startu w wyborach prezydenckich.
Informację za agencją TASS powieliły pozostałe kremlowskie media, a także portale i serwisy internetowe. Portal Gazieta.ru napisał, że Karol Nawrocki "nie dowierza oświadczeniom strony ukraińskiej w tej kwestii". Dodał też, że temat zbrodni wołyńskiej "pozostaje przyczyną napięć między Polską i Ukrainą". Federalny kanał "Argumenty tygodnia" do tych informacji dodał wypowiedź rzeczniczki rosyjskiego MSZ Mariji Zacharowej, która miała wezwać Polskę, aby "w imię pamięci o rzezi wołyńskiej przerwała bezwarunkowe wsparcie dla Ukrainy".
Niebezpieczne wypowiedzi
Zdaniem premiera Donalda Tuska takie wypowiedzi są niebezpieczne. - Niech Karol Nawrocki powie, o co chodzi w tej bardzo niemądrej i niebezpiecznej wypowiedzi - wezwał premier. - Bardzo bym chciał, by bezcenna wartość w polskiej polityce, czyli wspólny paradygmat dotyczący geopolityki - stosunku do Rosji i Ukrainy - nie był kwestionowany - dodał Donald Tusk. W ocenie premiera jeśli to jest kwestionowane przez kandydata na prezydenta, to "włos się jeży na głowie".
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, organizacje monitorujące rosyjską propagandę wskazują, że jednym z jej celów jest skłócenie Ukraińców z przedstawicielami narodów wspierających Kijów. W przypadku Polaków wykorzystywana jest do tego między innymi pamięć o "zbrodni wołyńskiej".
IAR/dad